wtorek, 15 marca 2016

Rozdział 3




                Seo Jin lubiła niedziele. Mogła wtedy leniuchować cały dzień, co kochała równie mocno, jak taniec. Właśnie szła do kuchni zrobić sobie śniadanie, gdy jej telefon zaczął dzwonić w rytm Ladytron.

- There’s a ghost in me… Who wants to say I’m sorry… Doesn’t mean I’m sorry… - zaczęła nucić, nim odebrała połączenie.  – Tak?
- Seo Jin. Przyjedź do domu. Twoja mama jest tutaj. Chciałaby się z tobą zobaczyć.
- Muszę tato?
- Proszę cię.
- Będę za godzinę – odparła z niechęcią i się rozłączyła.

Postanowiła odpuścić sobie śniadanie. Poszła do sypialni i otworzyła szafę. Znalazła czarne dresowe spodnie i zwykły czarny T-shirt, na który ubrała za dużą fioletową bluzę, którą zabrała kiedyś Howonowi. Niespiesznie wyszła z mieszkania i złapała taksówkę, która dowiozła ją pod dom ojca. Zapłaciła kierowcy i weszła na posiadłość. Gdy tylko przekroczyła próg mieszkania, przywitał ją dog niemiecki Sumi.

- Cieszę się, że przyjechałaś – usłyszała głos taty. Po chwili zobaczyła swoją matkę.
- Przyjechałam,  bo prosiłeś. Zrobiłam to dla ciebie tato. Nie dla niej – spojrzała na kobietę pogardliwym wzrokiem.
- Wiem, jednak wciąż jest twoją mamą.
- Wyrosłaś kochanie.
- Okej. Powiem co myślę i wracam do siebie. Naprawdę nie mam ochoty cię oglądać… Jeśli uważasz, że takie życie jest fajne, z ojcem w Seulu i z matką w Nowym Jorku, to wierz mi. Nie jest. Wiem, że to co teraz powiem, może być szokiem dla taty, ale jeśli nie masz zamiaru wracać do Korei, to nie wracaj. Żyj sobie w Stanach i nie zawracaj nam głowy. Jeśli takim problemem dla ciebie jest przeniesienie firmy do Seulu, to lepiej, żebyś została w Nowym Jorku. Ja nie widzę potrzeby kontaktu z tobą. Przez te kilka lat świetnie sobie bez ciebie radziłam. Do widzenia.

                Nie czekając na nic wyszła z domu i ruszyła do swojego mieszkania. Pogoda sprzyjała, więc Seo Jin wybrała spacer zamiast taksówki. Włożyła do uszu słuchawki i włączyła muzykę w telefonie. Szła przed siebie z myślą, że wkrótce położy się na kanapie przed telewizorem i nikt nie będzie jej przeszkadzał. Nie spodziewała się jednak, że spotka kogoś, przy kim staje się bezbronna. Tym razem miała jeszcze trudniejszą drogę ucieczki Minho pojawił się z dwoma kumplami, który zupełnie jak on, nie mieli dobrych zamiarów.

- Mówiłem, że przede mną nie uciekniesz – zaśmiał się blondyn.

Nie czekał na jej reakcję. Przyciągnął ją do siebie i brutalnie wpił się w jej usta. Na nic były szarpania dziewczyny. Ona była sama jedna na trzech dobrze zbudowanych mężczyzn. Strach zupełnie ją sparaliżował. Słysząc w oddali jakieś zamieszanie pomyślała, że to może być dla niej szansa. Odepchnęła mężczyznę jak tylko dała radę i próbowała uciec z tego nieszczęsnego parku.
Silny ucisk na nadgarstku natychmiastowo ją zatrzymał. Chwilę później poczuła, jak siarczysty ból przeszywa jej policzek.

- Co próbowałaś zrobić, skarbie?
- Nie nazywaj mnie tak – Seo Jin warknęła w jego stronę.
- Seo Jin! – nagle dobiegł do nich czyjś głos. Cała czwórka obróciła się w jego stronę. Dziewczyna widząc przyjaciół odetchnęła lekko. Wciąż jednak się bała, nie wiedziała, do czego może posunąć się Minho.
- Tym razem ci odpuszczę szmato. Następnym razem nie będę taki miły.

                Mężczyzna zabrał swoich giermków i zmył się w mgnieniu oka. Gyu szybko podbiegł do Seo Jin i przytulił ją do siebie, gdy zaczęła płakać. Stali tak kilka minut. Sunggyu czekał, aż tancerka choć trochę się uspokoi. Dał chłopakom znać, żeby wrócili do samochodu, sam tymczasem szeptał jej coś do ucha próbując ją choć lekko rozluźnić. W duchu dziękował za korki w centrum miasta, przez które musieli jechać dłuższą trasą do studia. Seo Jin, gdy znalazła się na rękach Gyu, poczuła, że jest bezpieczna. Mimo, że nie chciała wracać do przeszłości, to on był mężczyzną, który sprawiał, że Seo Jin się nie bała.
                 W vanie panowała gęsta atmosfera. Nikt nie odważył się odezwać. Każdy miał przed oczami obraz sprzed kilku chwil, kiedy tamten mężczyzna uderzył Seo Jin.

- Oppa… Przepraszam – dziewczyna wyszeptała przez łzy.
- Nie masz za co. Nigdy nie pozwolę, żeby coś ci się stało.
- Odwieźcie mnie do domu.
- Najpierw jedziemy na policję – odrzekł spokojnym głosem Gyu.

Seo Jin już chciała zaprotestować, ale Gyu widząc jej łzy przyciągnął ją znów do siebie delikatnie się kołysząc. Próbował choć trochę uspokoić dziewczynę. Nie lubił, gdy Seo Jin płakała.
                Gdy dotarli na komisariat, Seo Jin nie chciała tam iść. Wiedziała, że to i tak nic nie da. Niechętnie opowiedziała funkcjonariuszom, co się wydarzyło i wyszła z budynku. Niestety to nie było dobre posunięcie. Przed komisariatem zebrał się nieduży tłum fanek, które szybko zorientowały się, że Infinite tutaj są.

- Pojadę taksówką – powiedziała do Howona, który szedł obok niej.
- Chyba śnisz. Szukałem tej bluzy – zaśmiał się, nie przejmując się obecnością fanek.
- Mam ją od kiedy odeszłam. Sam mi ją dałeś.
- Wsiadaj do samochodu. Chcemy zobaczyć jak mieszkasz – nagle usłyszała Woohyuna. – My zajmiemy się chwilę Inspirit i wracamy.

                Seo Jin nie mogła z nimi dyskutować. Wiedziała, że nie wygra z siódemką chłopaków. Usiadła w vanie na tylnym siedzeniu i zamknęła drzwi. Nie dało się nie słyszeć, jak fanki krzyczą do chłopaków, kim była dziewczyna.

- Ona tańczy! Jest naprawdę dobra. Wkrótce będziecie mogli zobaczyć ją na scenie z BigBang. Przyjdźcie na jej koncert. Zróbcie to dla oppy! – krzyczał Dongwoo.

                Po chwili chłopaki wrócili do samochodu. Gyu poinstruował Dongwoo dokąd ma jechać i ruszyli w stronę mieszkania Seo Jin. 20 minut drogi minęło w ciszy. Specjalnie wybrała miejsce koło Sungjonga i Sungyeola, by mieć spokój. Właściwie tylko Dongwoo i Sunggyu rozmawiali o czymś z przodu. Nagle poczuła, jak zimna dłoń Yeola dotyka jej policzka. Tego, w który uderzył ją Minho.

- Boli? Jest czerwone – wyszeptał.
- Przestanie. Zejdzie.
- To nie był pierwszy raz… Kiedy… no wiesz.
- Mam nadzieję, że ostatni – odrzekła i oparła głowę o jego ramię.

                Chwilę później Dongwoo zatrzymał samochód przez budynkiem, w którym Seo Jin mieszkała. Wszyscy wysiedli z samochodu i tuż za dziewczyną poszli do jej mieszkania. Wpuściła ich do środka i kazała się rozgościć. Sama w tym czasie poszła do łazienki się ogarnąć i sprawdzić stan swojej twarzy. Gdy po 10 minutach wróciła do chłopaków, Hoya już czekał z zimnym okładem. Szybko przyłożył go do policzka dziewczyny, na co się wzdrygnęła. Jednak podziękowała mu lekkim uśmiechem.
                Seo Jin cieszyła się, widząc wygłupiających się chłopaków. Co jakiś czas czuła na sobie wzrok Sunggyu, jak i Myungsoo. Uśmiechnęła się delikatnie do obydwu. Chwilę później poinformowała chłopaków, że idzie się położyć.

- Jak chcecie, możecie zostać – powiedziała wchodząc do sypialni.

                Kilka minut później usłyszała, jak ktoś wchodzi do pokoju. Poczuła, jak materac lekko się ugina pod ciężarem któregoś z chłopaków. Niechętnie otworzyła oczy i ujrzała Gyu. Był w nią wpatrzony jak w obrazek. Nawet nie zwrócił uwagi, że Seo Jin nie śpi. Dopiero, gdy go szturchnęła ocknął się.

- Nie każ mi cię nie widywać. Wiem na czym stoję. I proszę. Mów mi o wszystkim. Będziemy już iść. Odpoczywaj – uśmiechnął się lekko i wyszedł z jej pokoju.

                Wieczór nastał bardzo szybko. Resztę niedzieli Seo Jin spędziła w łóżku czytając książki i słuchając muzyki. Nie chciało jej się spać. Dwie godziny snu koło południa dały jej nowej energii. Przypomniała sobie o czekoladach, które Seungri zostawił u niej kilka dni wcześniej.

„DO: MARTWA PANDA
Czekolada sama się nie zje,
Martwa Pando.
Nudzi mi się,
Martwa Pando.
Przyjedź.”

                Jeszcze raz przeczytała wiadomość i wysłała wokaliście. Nie musiała czekać długo na odpowiedź. Postanowiła się ubrać w coś bardziej odpowiedniego niż piżama. Wcisnęła się w niebieski dres i poszła do salonu. Położyła się na sofie i włączyła telewizor. Skakała z kanału na kanał szukając czegoś interesującego do oglądania. Zrezygnowana zostawiła jakąś dramę. Przez dobre dziesięć minut tępo patrzyła się w ekran telewizora, aż wreszcie usłyszała dzwonek do drzwi. Poszła otworzyć i wpuściła Seungri do środka.

- Czemu nazywasz mnie martwą pandą. Jest mi smutno… - powiedział z udawanym smutkiem. – Co ci się stało?
- Co?
- To – wskazał na jej policzek. Zupełnie o nim zapomniała. To że nie bolał, nie oznaczało, że czerwonego śladu nie widać.
- Nic takiego. Byłam w odwiedzinach u taty i pies mnie potrącił – skłamała.

Prawdę mówiąc, Seungri nie miał powodu, by jej nie wierzyć. Zaprosiła go do salonu i przyniosła kilka czekolad. Położyła je na stole nie otwierając i usiadła obok mężczyzny. Nie potrzebowali dużo czasu, by zacząć się wygłupiać. Właściwie Seungri nie potrzebował. Co chwilę rzucał jakimś zabawnym tekstem. Zdecydowanie poprawił Seo Jin humor. Kiedy Seungri po godzinie się zmęczył, oparł się o sofę i wziął do ręki telefon dziewiętnastolatki.

- Ej, ej! Ty się hamuj – powiedziała zabierając mu telefon.
- Masz natychmiast mnie zmienić.
- Co? – zapytała zdziwiona, nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- No ja nie chcę być martwą pandą. Panda Ryś brzmiało całkiem słodko i uroczo. Zupełnie jak ja!
- Baran.

                Seungri opuścił jej mieszkanie późno w nocy. Seo Jin zamknęła za nim drzwi i szybko poszła do łóżka, w którym od razu zasnęła. Rano obudził ją budzik. Miała wielką ochotę zostać dziś w łóżku, ale niestety nie mogła. Za dwa tygodnie mieli wystartować z comebackiem. Chcąc nie chcąc, musiała wziąć się do pracy. W łazience zamalowała jeszcze lekko czerwony ślad, który jeszcze utrzymywał się na jej delikatnej twarzy. Zjadła szybko śniadanie, wzięła wcześniej spakowaną torbę i wyszła z mieszkania.

- Top sunbae! Jedziesz do wytwórni?
- Jadę. Podrzucić? – zapytał z uśmiechem.
- Wyjątkowo tak.

                Kiedy tylko wsiadła do samochodu Seung Hyuna zadzwonił jej telefon. Spojrzała na wyświetlacz i przywitała się z Sunggyu. Mimo, że nie chciała w tym momencie być z nim bardzo blisko, cieszyła się, że dzwoni. Gdy tylko Seo Jin usłyszała, że jej były chłopak i jego kumple zostali zatrzymani przez policję za posiadanie narkotyków, odetchnęła z ulgą.
                Bezpieczeństwo. Właśnie to teraz czuła. Wiedziała, że Minho długo nie wyjdzie z aresztu. Nie po tylu zeznaniach, które go obciążały. Z których większość, należała do Kim Seo Jin.
                Gdy po kilku minutach zakończyła rozmowę z przyjacielem, dostrzegła na sobie zaciekawiony wzrok Tabiego. Nie miała jednak zamiaru się mu spowiadać. Byli jedynie znajomymi z pracy. I sąsiadami.

- Patrz na drogę, panie raper.
- Przecież czerwone jest – odpowiedział, jednak zaraz oboje usłyszeli dźwięk klaksonu.
- Czerwone, powiadasz?

                Mężczyzna nic nie odpowiedział. Wcisnął gaz i samochód natychmiast ruszył. Niedługo potem byli już na miejscu. Seo Jin nie czekała na niego. Od razu weszła do budynku wytwórni, jednak swoje kroki skierowała do biura CEO. Wiedząc, że jest zajęty, postanowiła poczekać przed jego gabinetem.

- Też czekasz? – usłyszała obok siebie męski głos.
- Tak sunbaenim. Ale możesz wejść pierwszy. Nie spieszy mi się.
- Spokojnie. Ja także mam dużo czasu. Przepraszam muszę znaleźć zgubę.
- Oczywiście – Seo Jin uśmiechnęła się do Tablo i usiadła z powrotem na fotelu. Chwilę później zguba mężczyzny sama się odnalazła, przybiegając prosto do Seo Jin. – Haru, tata szuka cię wszędzie.
- Wiem! – odkrzyknęła dziewczynka i nim Seo Jin zdążyła coś powiedzieć, Haru pobiegła dalej.
               
                Chwilę później Seo Jin mogła wejść do biura CEO. Usiadła przy jego biurku czekając, aż ten poukłada jakieś dokumenty do szafki. Gdy tylko skończył, usiadł na swoim miejscu czekając, aż dziewczyna coś powie.

- Dzwonił przed chwilą Sunggyu.
- I…?
- Zamknęli go.
- Kim Sunggyu? Za co? – zdziwił się mężczyzna.
- Nie! Minho. Jego kumpli też zgarnęli. Mieli przy sobie jakieś prochy.
- Czyli to koniec. Nareszcie on cię już nie tknie.
- Tego nie możemy być pewni, tato.
- Ja jestem. Leć na trening.

                Seo Jin wyszła z gabinetu i od razu pobiegła na salę do Bangów. Wszyscy już się rozciągali. Dziewczyna dołączyła do nich, stając blisko luster. Kiedy wszyscy byli już odpowiednio rozciągnięci zaczęli ćwiczyć układy. Humor dziś dopisywał wszystkim. Nawet przerwę spędzili wspólnie. Po raz pierwszy od początku współpracy Seo Jin i Bangów. Kiedy usłyszała, jak chłopaki rozmawiają o jakiejś imprezie, pokręciła z niedowierzaniem głową. Miała nadzieję, że im nie wypali. Nie życzyła im źle, ale mają bardzo dużo pracy, na której muszą się skupić.

- Panno Kim Seo Jin – usłyszała Seungri. – Dzisiaj wieczorem. Mieszkanie Tabiego hyunga. Zjaw się.
- Będziesz? – zapytała z nadzieją.
- Oczywiście. Dla ciebie zawsze.
- Dlatego nie przyjdę.

                Seungri odszedł z udawaną obrazą i usiadł pod ścianą. Nie obyło się bez śmiechu chłopaków i gwizdów sugerujących, że Seungri dostał właśnie kosza. Bardzo lubił Seo Jin mimo, że znał ją stosunkowo krótko. Nie chciał jednak psuć niczego, co jest między nimi. Cieszył się z tego, że Seo Jin postanowiła się trochę zbliżyć do nich.
                Kiedy przerwa się skończyła zespół oraz tancerze wrócili do ćwiczenia układów. Kiedy choreograf uznał, że jest zadowolony z efektów dzisiejszej pracy swoich podopiecznych puścił ich do domów. Seo Jin także tym razem skorzystała z przywileju mieszkania obok Seung Hyuna i nie czekając na zaproszenie wsiadła do samochodu.

- Do domu proszę, panie raper.
- Pfff… Zapnij lepiej pas.
- Dobrze. Panie raper. 

***
Jestem :D 
Mam nadzieję, że się spodoba.
Liczę, że pozostawicie po sobie jakiś znak, bo wiem, że czytacie ;P

Nerullie~ 

PS. Jak zwykle zapraszam Was także na Wattpad (Klik)  :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz