poniedziałek, 29 lutego 2016

Rozdział 2.



- Teraz obrót… Youngbae… staraj się nie puszczać ręki Seo Jin. Świetnie i potem ją przyciągasz do siebie i patrzycie sobie w oczy – instruował ich choreograf. Seo Jin i Taeyang pilnie wykonywali polecenia mężczyzny. Jednak za każdym razem ostatni element układu kończył się wybuchem śmiechu. – Czy wy możecie się wreszcie uspokoić? Myślałem, że pracuję z profesjonalistami!
- Yah! Hyung! Przecież dobrze nam idzie.
- Szłoby lepiej, gdybyście się nie śmiali jak debile.
- Youngbae sunbaenim… Przestań za każdym razem wywracać oczami, to skończymy i szybciej wrócimy do ciepłego łóżeczka – skarciła go Seo Jin, po czym uśmiechnęła się promieniście. Łóżko, kubek gorącego kakao i książka były dzisiaj wymarzonym zestawem dziewczyny. Jej humor był równy zeru, dzięki rozmowie z matką. Mimo to próbowała nie psuć humoru nikomu innemu. Tym bardziej, że od dwóch tygodni wszystko układało się w miarę dobrze. 
- Żadne łóżko! – usłyszała za sobą. – Idziemy do kina. Już wszystko załatwione.
- Nie przeszkadzaj, sunbae.

                Gdy wreszcie udało im się skończyć, Seo Jin szybko się spakowała i wyszła z budynku. Umówiła się nieopodal z Sunggyu, więc kiedy tylko go zobaczyła, podbiegła do mężczyzny i przywitała się z nim. Wsiedli do samochodu i pojechali w kierunku, który oboje doskonale znali. Seo Jin nie mogła się doczekać spotkania ze znajomymi. Mimo, że znała ich od kilku lat nie czuła się z nimi tak związana jak z Sunggyu.
                Gdy Gyu zaparkował przed blokiem, Seo Jin szybko wyszła z pojazdu i nie czekając na mężczyznę weszła do budynku. Wbiegła po schodach przypominając sobie dawne czasy. Kiedy zatrzymała się w pół kroku Gyu stanął za nią i objął ją ramieniem, jakby bał się, ze dziewczyna upadnie. Ta jednak uśmiechała się od ucha do ucha próbując wyczuć dawną atmosferę.

- Chodź. Chłopaki czekają – wyszeptał jej do ucha delikatnym, lekko zachrypniętym głosem. Seo Jin wzdrygnęła się na ten dźwięk.
- Oppa… Nie rób tak więcej, proszę.
- Przepraszam. W każdym razie, chodźmy. Oni naprawdę nie mogą się doczekać.

                Seo Jin przytaknęła i ruszyła w górę. Po chwili oboje znaleźli się przed drzwiami do sali treningowej. Ze środka dobiegały ich rozbawione głosy, które w chwili naciśnięcia klamki przez Gyu, ucichły. Weszli do środka i od razu zostali staranowani przez szóstkę silnych i przystojnych chłopaków. Właściwie tylko Seo Jin została prawie stratowana.

- Yah! Dlaczego dopiero teraz nas odwiedzasz? Nie wiesz, że tak się nie robi? – rzucił z lekkim wyrzutem Woohyun.
- Myśleliśmy, że już nas nie lubisz. Następnym razem, się obrazimy.
- Obiecuję, że będziemy widzieć się częściej – odrzekła uśmiechając się promieniście.

                Po chwili została pociągnięta w głąb sali. Zauważyła duży stół zastawiony jedzeniem i napojami. Uśmiech wciąż nie schodził jej z twarzy. W jej głowie pojawiły się obrazki, kiedy to właśnie tak spędzali swój wolny czas między jednym treningiem, a drugim. Seo Jin cieszyła się, że jest w towarzystwie osób, które nie narzucają się jej, próbując się czegoś dowiedzieć o niej i o jej życiu.

- Chodź na chwilę – usłyszała za sobą. Odwróciła się i spojrzała pytającym wzrokiem na Myungsoo. Przytaknęła lekko głową i wstała z miejsca. Poszła za wokalistą na dach budynku i usiadła na chłodnej posadzce. – Usiądź na tym. Nie chcę, żebyś się przeziębiła.
- Nic mi nie będzie. Dlaczego tu jesteśmy? – zapytała. Myungsoo przez chwilę milczał, nie wiedząc jak zacząć temat. Nie chciał wyjść na niemiłego, czy wścibskiego.
- Chciałem porozmawiać. O tobie.
- O mnie?
- I o Gyu – odpowiedział niepewnie unikając jej wzroku.
- Myung…
                Chłopak nic nie powiedział. Nie chciał jej zmuszać do mówienia, jednak chciał wiedzieć. Miał pamięć doskonałą i nie zapomniał o tym, co działo się trzy lata wcześniej.
- Wy… Wróciliście do siebie.
- Nie L-ssi. Nie wróciliśmy. Gyu oppa jest moim przyjacielem. Nie chcę się znów pakować w coś, co może zepsuć moje relacje z nim. Na końcu i tak ktoś będzie cierpiał.

                Spojrzał na nią, jednak szybko odwrócił wzrok. Nie wierzył jej. Wciąż pamiętał, jak Seo Jin i Sunggyu byli ze sobą blisko. Wciąż pamiętał, jak łamało mu się serce, kiedy widział ich szczęśliwych. Jak bardzo wtedy pragnął, by ich związek wyszedł na jaw. Nikt nie byłby wtedy zachwycony, że 24 letni mężczyzna spotyka się z ledwie 16 letnią tancerką Woollimu. Jednakże nikt ich nie osądzał. Bo przecież miłość nie zna wieku…

- Wiesz, że on nie przestał. Wciąż cię kocha.
- Ale ja go nie kocham, Myungsoo. To jest przeszłość. Jest dla mnie jak starszy brat, którego nigdy nie miałam. Skończmy już ten temat. Naprawdę nie wiem, dlaczego w ogóle go zacząłeś – wstała z kurtki chłopaka, na której dotychczas siedziała i skierowała swoje kroki w stronę zejścia z dachu. W tym samym momencie poczuła, jak Myung łapie ją za nadgarstek i przyciąga do siebie. Nie czekał na jej reakcję. Wpił się w jej usta składając na nich delikatny pocałunek.
- Może właśnie dlatego?

                Seo Jin stała jakby była wbita w ziemię. Była zszokowana reakcją wokalisty. Miała mętlik w głowie. Teraz, gdy wyleczyła się z miłości do Sunggyu, Myungsoo wyznał jej swoje uczucia. Jednak to nie było jej największym problemem. To, co sprawiało jej trudność to zaufanie. Bała się zaufać komukolwiek mimo, że z Myungsoo znała się pięć lat.
                Nim się obejrzała, została na dachu zupełnie sama. Nie poczuła, gdy po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Po krótkim namyśle postanowiła opuścić budynek. Zbiegła schodami w dół nie mówiąc nic chłopakom. Chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim mieszkaniu. Jednak Ktoś ją zatrzymał. Obróciła się i spojrzała Gyu prosto w oczy.

- Dokąd… - zaczął, lecz nie było mu dane skończyć.
- To prawda? Kochasz mnie?
- Seo Jin…
- Odpowiedz.

                Nie odpowiedział. Jednak dla niej była to wystarczająca odpowiedź. Zeszła w dół i gdy znalazła się na zewnątrz złapała pierwszą lepszą taksówkę. Do mieszkania dotarła piętnaście minut później. Nie zwracała uwagi na to, co dzieje się wokół niej. Nie obchodziło ją nawet, kiedy potrąciła Daesunga wychodzącego z mieszkania Seung Hyuna. Zamknęła mieszkania na klucz i wyszła na balkon. Jej telefon nieustannie dzwonił. Nie przejmowała się tym. Gdy zaczęło ją to denerwować, wyłączyła urządzenie i włożyła do kieszeni. Próbowała poukładać sobie wszystko w głowie. Przez cały ten czas myślała, że Gyu pomaga jej, jest przy niej, bo się przyjaźnią. Bo jest jego młodszą siostrzyczką. Teraz układało jej się to w logiczną całość. On po prostu wierzył, że mogą być jeszcze razem. Jednak teraz pojawił się Myungsoo. Niepozorny, stojący zawsze z boku…

- Zmarzniesz – usłyszała nagle. Obróciła głowę i ujrzała Tabiego. – Będziesz musiała leżeć w łóżku i się kurować, jeśli się przeziębisz.
- Przynajmniej nie będę musiała was oglądać – odpowiedziała i weszła do mieszkania.

                Miała nadzieję, że już dzisiaj nikt nie będzie jej przeszkadzać. Poszła do łazienki i napuściła wody do wanny. Jej spokój przerwał jednak dzwonek do drzwi. Niechętnie założyła bluzkę, którą zdążyła już zdjąć i poszła otworzyć.

- Co… - zaczęła mówić, jednak Gyu od razu jej przerwał.
- Co, jeśli tak? Jeśli cię kocham. Czy to coś zmienia?
- Wyjdź.
- Nawet nie wszedłem, a ty mnie wyganiasz. Seo Jin… Moje uczucia nic nie zmienią. Nie zmienią Twoich uczuć. Wiem, że to już jest skończone. Nie musisz mi przypominać.
- Wyjdź. Lepiej będzie, jeśli nie będziemy się widywać, oppa.
- Pozwól mi więc przytulić cię po raz ostatni… - wyszeptał.

                Nie czekał na jej odpowiedź. Przysunął się do niej i przylgnął do jej kruchego ciała. Ona natomiast poddała się emocjom. Klika łez wsiąkło w koszulkę Sunggyu. Bardzo pragnęła, by ten dzień skończył się jak najszybciej. Wyrwała się po chwili z uścisku i pożegnała przyjaciela wypychając go za drzwi. Zamknęła je na klucz i poszła wziąć upragnioną kąpiel. Weszła do lekko przestygniętej wody i całkowicie się w niej zanurzyła.
Miłość.
Przyjaźń.
Musiała wybrać. I nikt nie miał zamiaru jej tego ułatwiać.
Następnego dnia wstała później niż zwykle. Zwlokła się z łóżka i ubrała pierwszy lepszy dres. Zeszła do kuchni potykając się o torbę z rzeczami do tańca, którą położyła kilka dni wcześniej. Wyjęła z lodówki jogurt do picia i wyszła z mieszkania, zamykając je na klucz. Do pracy dojechała taksówką. Gdy weszła na salę, w której ćwiczyli Bangi, oni byli w środku choreografii.

- Sorry – rzuciła i ustawiła się na swoje miejsce.
- Rozciągnij się najpierw – upomniał ją Taeyang, jednak Seo Jin nie posłuchała go. Czekała, aż muzyka zacznie grać. – Seo Jin!

                Dziewczyna nawet nie drgnęła. Chciała wykonać swoją pracę i jak najszybciej ulotnić się do swoich czterech kątów. Zrezygnowany choreograf postanowił włączyć muzykę.
                Seo Jin tańczyła, jakby była w transie. Postanowiła skupić się tylko i wyłącznie na swojej pracy. Gdy po dwóch godzinach zrobili sobie przerwę, dziewczyna poszła na dach. Stanęła przy barierce i wpatrywała się w panoramę miasta. Uroniła kilka łez, będąc pewną, że jest sama. Że nikt jej nie widzi. Nie poczuła nawet, gdy obok niej stanął Jiyong.

- Wszystko ok.? – Dziewczyna wzdrygnęła się i spojrzała na niego. Nie odezwała się. Nie miała zamiaru. Szybko otarła łzę z policzka i ruszyła w kierunku wnętrza budynku.
- Taaaa…
- Poczekaj – usłyszała za sobą. Nie chciała czekać. Gdy poczuła jego dłoń na swoim nadgarstku błagała w myślach, by ją puścił. On jednak nic nie mówiąc przytulił ją do siebie. – Nie płacz. Jeśli to przez faceta… On nie zasługuje na twoje łzy.

                Po kilku chwilach stania w ciszy Seo Jin odsunęła się od G-Dragona i weszła do budynku. Lider podążył tuż za nią. Gdy tylko znaleźli się w sali prób Jiyong i Top wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia i wrócili do treningu. Każdy układ musieli mieć opanowany do perfekcji.
                Zespół i tancerze budynek YG opuścili dopiero późnym wieczorem. Idąc w zwartej grupie umawiali się na wspólną imprezę, gdy tylko grafik będzie odrobinę mniej napięty. Seo Jin jednak to nie interesowało. Szła wolnym krokiem, zostając daleko w tyle. Przez cały czas analizowała, co dzieje się w jej głowie i sercu. Nie chciała niszczyć przyjaźni, która tak świetnie jej wychodziła. Jednak nie chciała ranić uczuć Gyu, czy Myungsoo.

- Żyj Seo Jin – przed nią stał uśmiechnięty Seungri.
- Zejdź mi z drogi. Nie mam ochoty cię oglądać.
- Uuu…. Chyba ma okres – powiedział bardziej do siebie, po czym dodał głośniej. – Jaką czekoladę lubisz?
- Na pewno nie od ciebie, sunbaenim – odpowiedziała, jednak lekko się uśmiechnęła. – I nie. Nie mam okresu, dla twojej świadomości. Mam ochotę być sama. Więc jeśli pozwolisz, wsiądę w taksówkę i pojadę do siebie, by nie musieć z tobą rozmawiać.
- Ranisz moje uczucia, bezduszna dziewojo. To ja tu z sercem… i czekoladą do ciebie. A ty… Moje serce zaczyna krwawić. Co robić? Co robić?!

                Seo Jin zaśmiała się lekko. Stała na chodniku czekając na taksówkę i obserwowała, jak Seungri robi z siebie idiotę. Z resztą nie tylko ona go „podziwiała”. Po drugiej stronie stała jeszcze niewielka grupka tancerzy z Youngbae i Jiyongiem na czele.

- No dobra! Z czekoladą możesz przyjść – Seo Jin uśmiechnęła się do niego.
- Ejj! A my? – krzyknął Taeyang.

                Nie odpowiedziała. Wsiadła do taksówki i pojechała do swojego mieszkania. Gdy tylko dotarła na miejsce, weszła do środka i od razu poszła się wykąpać. W duchu miała nadzieję, że Seungri jednak nie przyjdzie i wieczór spędzi w ciszy i spokoju. Weszła do wanny wypełnionej gorącą wodą. Po chwili przymknęła oczy i rozkoszowała się panującą wokół ciszą. Było jej tak przyjemnie, że nawet nie zwróciła uwagi, gdy zmorzył ją sen. Kiedy się obudziła, woda była już prawie zimna. Dziewczyna szybko wyszła z wanny i osuszyła się dokładnie ręcznikiem. Niespodziewanie, ktoś zadzwonił do drzwi. Seo Jin była prawie pewna, że to Seungri. Nie myliła się. Gdy spojrzała przez wizjer ujrzała ciemną czuprynę wokalisty.

- Przyszedłeś… - powiedziała, po czym głośno westchnęła.
- Sorry, że tak późno, ale zastanawiałem się, jaką czekoladę lubisz, więc brałem jak leciało – odrzekł, pokazując całą torbę czekolad.
- Prawdę mówiąc, miałam nadzieję, że jednak odpuścisz.

                Zaprosiła jednak mężczyznę do środka, wskazując mu salon. Zrobiła mu gorącej herbaty, po czym poinformowała go, że idzie się ubrać. Do tej pory bowiem, była tylko w bieliźnie i szlafroku. Po chwili wróciła do niego ubrana w zwykły dres i usiadła naprzeciwko niego. Z początku Seungri próbował ją rozśmieszyć, poprawić jej humor, jednak kiedy zobaczył, że to nic nie daje spoważniał.

- Powiesz co się dzieje? – zapytał przerywając ciszę.
- Nie czuję potrzeby, żeby ci się tłumaczyć.
- Wszyscy się martwią.
- To przestańcie. Sama sobie poradzę ze swoimi problemami.
- Czyli jednak coś się dzieje! Wiedziałem. Wszyscy wiedzieliśmy.
- Sunbae… Czego właściwie ode mnie chcecie? Jestem dla was obcą osobą. Znamy się ledwie miesiąc. Nie uważasz, że takie naprzykrzanie się nie jest fajne?
- Po prostu martwimy się o naszą maknae. I stanowczo powinnaś mówić do nas oppa.

                Seo Jin tylko westchnęła. Poinformowała przybysza, że ma zamiar iść spać, więc byłoby dobrze, gdyby ten sobie poszedł. Seungri wiedząc, że niczego nie wskóra, ubrał się, pożegnał z Seo Jin i wyszedł z jej mieszkania. Chwilę później, dziewczyna dostała wiadomość. Gdy spojrzała na ekran uśmiechnęła się do siebie i odczytała wiadomość.

„OD: PANDA RYŚ
Czasem zachowuję się jak idiota,
ale polubiłem się i zrobię
wszystko, żebyś nie była smutna <3
Panda”

Przez chwilę zastanawiała się, skąd mężczyzna ma jej numer. Jednak szybko zorientowała się, że gdy ta ubierała dres, jej telefon leżał w salonie, gdzie Seungri miał bardzo łatwy dostęp. Szybko zmieniła w telefonie nazwę kontaktu i wysłała do niego wiadomość.

„DO: MARTWA PANDA
Od dzisiaj będziesz natrętnym
Panem Pandą. Martwa Pando.
Panna Kim Seo Jin”



*** 
Cześć, mam nadzieję, że choć trochę Wam się podoba. 
Nigdy nie miałam siły przebicia.
Mam nadzieję, że przy tym opowiadaniu to się zmieni. 
Liczę na komentarze (desperacja tak bardzo).
Za błędy przepraszam (mam nadzieję, że ich nie ma zbyt wiele).

Pozdrawiam, Nerullie 
PS. Jeśli ktoś woli Wattapada, tam także publikuję tę opowieść, więc zapraszam: