środa, 13 kwietnia 2016

Rozdział 4.




U góry piosenka, przy której napisałam większość rozdziału. Kochajcie ją jak ja! 💖

                Seo Jin siedziała w salonie i czytała książkę, którą ostatnio kupiła. A przynamniej próbowała ją czytać, bo zza ściany dochodziły krzyki i ogólny hałas. Nie miała jednak zamiaru wstawać, by uciszać chłopaków, bo zaraz zostałaby pociągnięta do imprezy. Ona jednak wolała spędzić wieczór w samotności i spokoju. Nawet nie ruszyła się, gdy usłyszała głośne pukanie do drzwi. Wiedziała, że to jej sąsiad wraz z kumplami. Seo Jin nie miała zamiaru im otwierać. Poszła do kuchni i zrobiła sobie kolejną herbatę. Z szafki wyjęła ciasteczka czekoladowe i wróciła do czytania.
                Noc nie należała do najlepszych. Oprócz hałasów z mieszkania obok, Seo Jin przeszkadzało złe samopoczucie. Było jej słabo i niedobrze. Nie chcąc martwić ojca, zadzwoniła do Sunggyu, który zjawił się u niej w mgnieniu oka. Gdy otwierała mu drzwi, musiał wziąć Seo Jin na ręce, by nie upadła. Zaniósł ją do łóżka i przyniósł niezbędne leki. Nie pytał o nic. Dopiero, gdy upewnił się, że dziewczynie znacznie się polepszyło, wrócił do siebie. Zaopiekował się nią, jakby była najdroższym skarbem.
                Dla niego była.
                Gdy tylko Seo Jin się obudziła, napisała do Sunggyu krótką wiadomość z podziękowaniem, po czym wstała i poszła się umyć. Kiedy wyszła z pod prysznica wróciła do sypialni po czyste ubrania, a następnie udała się do kuchni. Nie chciała jeść, ale musiała wziąć leki, więc kromka chleba była obowiązkowa.
                W pośpiechu wybiegła z mieszkania wiedząc, że nie ma dużo czasu. Była niemal pewna, że spóźni się na próbę. Miała cichą nadzieję, że nie tylko ona. Jednak gdy tylko dotarła na miejsce, nieco się zdziwiła. Chłopaki byli pełni życia i energii, jakby wczorajsza impreza nie miała miejsca.

- Ładnie to się tak spóźniać? – zaczął Top, po czym zaczął się śmiać.
- Miałam ciężką noc – odpowiedziała, dla żartów wypominając ich wczorajszą imprezę. Nie chciała dać po sobie poznać, że coś jest nie tak.

Zanim zaczęła się rozciągać, rozdzwonił się jej telefon, który pospiesznie odebrała. Nie chcąc rozmawiać w towarzystwie Bangów, wyszła na korytarz.

- Tak oppa? – powiedziała do słuchawki.
- Jak się czujesz?
- Już w porządku. Dziękuję, że przyjechałeś. I przepraszam, że obudziłam cię w środku nocy.
- Nie przepraszaj. Zrobiłem, co musiałem. Kończę. Chciałem upewnić się, że jest okej.
- Jasne. Pa Gyu oppa.
- Cześć – odpowiedział i gdy już miał się rozłączać, Seo Jin się odezwała.
- Oppa… Pojechałbyś później ze mną do lekarza? Nie chcę martwić taty.
- Oczywiście. Daj znać, przyjadę po ciebie.

                Gdy rozłączyła się, wróciła na salę. Spojrzała na chłopaków i domyśliła się, że podsłuchiwali. Nie miała jednak zamiaru im się tłumaczyć. Zabrała się do treningu, dając do zrozumienia chłopakom, że też mogliby się ruszyć. Gdy skończyli powtarzać układy, które już znają, zrobili sobie krótką przerwę. G-Dragon chciał zapytać się Seo Jin, co się dzieje, jednak nie zdążył. Dziewczyna wyjęła coś z torby i wyszła z pomieszczenia.
                Gdy tylko Seo Jin weszła do łazienki, przemyła sobie twarz zimną wodą. Nie czuła się najlepiej, jednak nie chciała przerywać treningu. To nie było w jej stylu. Wracając na salę kupiła sobie wodę w automacie i popiła nią wcześniej wyjęte leki.

- Coś się dzieje? – niespodziewanie usłyszała głos Taeyanga.
- Wszystko w porządku.
- Nie wygląda. Może zrób sobie wolne dzisiaj, co? Pewnie nasza nocna impreza nie dała ci spokoju.

                Nie odpowiedziała nic więcej. Weszła na salę i spakowała swoje rzeczy. Youngbae miał rację. Powinna odpocząć. Napisała do Sunggyu wiadomość, by był po nią za 15 minut i schowała telefon do kieszeni bluzy. Mimo pytań reszty chłopaków wyszła w ciszy nie odpowiadając żadnemu z nich.
                Kiedy tylko zobaczyła samochód Gyu podbiegła do niego i usiadła na miejscu pasażera. Była niesamowicie wdzięczna, że mężczyzna był przy niej. W kilkanaście minut dojechali do szpitala. Dziewczyna w towarzystwie wokalisty weszła do budynku. Wciąż nie czuła się najlepiej. Bała się, że jej stan zdrowia może wskazywać na powrót choroby, z którą walczyła kilka lat wcześniej. Po rozmowie z lekarzem jej obawy się jednak potwierdziły. Gdy tylko wyszła z gabinetu przytuliła się do Gyu.

- Zawieź mnie do domu.
- Seo Jin, czy to… no wiesz…
- Tak – wydukała, a po jej policzku popłynęła łza. – Zawieź mnie najpierw do wytwórni. Muszę porozmawiać z tatą.

                Kiedy dotarli na miejsce Seo Jin nie chciała wychodzić z samochodu. Gdy wreszcie się na to zdecydowała na pożegnanie przytuliła Sunggyu i opuściła pojazd. Weszła do budynki i od razu skierowała swoje kroki do windy, która miała zawieźć ją na właściwe piętro. Przed gabinetem była spora kolejka. Napisała wiadomość do Sunggyu, by na nią nie czekał, po czym schowała telefon do kieszeni.
                Minuty mijały, a kolejka wcale się nie zmniejszała. Dziewczyna nie czuła się najlepiej, jednak musiała porozmawiać z ojcem. Po chwili rozmowy z jego sekretarką postanowiła przejść się po budynku, zachodząc do Bangów. Gdy tylko otworzyła drzwi do ich sali, wszystkie oczy zwróciły się ku niej.

- Wróciłaś! – Seungri był wyraźnie ucieszony. Seo Jin pokręciła głową, gdy ten chciał ją przytulić na powitanie i usiadła pod ścianą. – Wszystko ok.?
- Nie czuję się najlepiej.
- Powinnaś iść do lekarza – rzucił Jiyong, na co Seo Jin bezgłośnie poinformowała, że właśnie od niego wraca. Dziewczyna nie siedziała długo w pomieszczeniu. Wkrótce dostała telefon, że CEO jest już wolny i w każdej chwili może do niego przyjść. Bez słowa opuściła salę i udała się z powrotem na czwarte piętro. Zaraz po tym, jak zapukała do drzwi, otworzyła je i weszła do środka.

                CEO jak zwykle siedział przy swoim biurku grzebiąc coś w papierach. Gdy tylko zobaczył, że ma gościa, wstał z miejsca i usiadł na kanapie, która znajdowała się mniej więcej w centrum pomieszczenia. Uważnie popatrzył na Seo Jin, która prawie miała łzy w oczach. Wyszeptała, co miała powiedzieć, po czym wybuchnęła płaczem. Pan Yang przytulił ją do siebie. Mimo, że też miał coś ważnego do powiedzenia swojej córce, jednak powstrzymał się, nie chcąc jej jeszcze bardziej dołować.

- Tato… Nie mów nic chłopakom. Nie chcę, żeby wiedzieli. Wymyśl coś.
- Jasne. Zawiozę Cię do domu, co?
- Zamówię taksówkę.

                Seo Jin leżała w łóżku wpatrując się w telefon. Nie oczekiwała wiadomości, czy telefonu od nikogo. Nie obchodziło ją, co dzieje się wokół. Nie usłyszała nawet kiedy jej ojciec wszedł do mieszkania.

- Pojutrze jedziesz do kliniki. Już wszystko załatwiłem.
- Co? – powiedziała jakby nieprzytomnie.
- Ty być chora. W czwartek jechać do klinika – powtórzył śmiejąc się przy tym. Próbował choć trochę rozbawić swoją córkę. Miał wrażenie, że z minuty na minutę ucieka z niej chęć walki.
- Tato… Rozwodzicie się? – Seo Jin nagle zapytała.
- Nie chciałem cię martwić jeszcze bardziej, ale tak. Trzy dni temu złożyłem pozew. Twoja matka ułożyła sobie życie w Nowym Jorku. Tydzień temu dostałem potwierdzenie.

                Seo Jin nie odezwała się już. Wtuliła głowę w poduszkę i po chwili odpłynęła do krainy Morfeusza. Obudziła się dopiero późnym wieczorem. Wstała z łóżka i swoje kroki skierowała w stronę kuchni. Zastanawiała się, czy uda jej się wreszcie pozbyć choroby. Nie miała pewności, czy tym razem wyleczy się całkowicie. Gdy tylko oderwała się od tych myśli dostrzegła, że woda na herbatę, którą nastawiła, całkowicie wystygła. Zagrzała ją ponownie i kiedy tylko się zagotowała, zalała liście, które wcześniej wsypała do kubka. Do tego zrobiła sobie dwie kanapki i z takim zestawem usiadła przed telewizorem.
                Seo Jin nie pamiętała, kiedy usnęła, ale wystraszyła się, gdy zorientowała się, że leży w swoim łóżku. Szybko wstała z miękkiego materaca i założyła bluzę, leżącą na oparciu fotela. Chwyciła do ręki telefon i napisała wiadomość do Sunggyu. Wyszła z pokoju na palcach, by przypadkiem nie dać o sobie znać. Przechodząc przez korytarz rozejrzała się po pomieszczeniach i dopiero w salonie dostrzegła intruza.

- Oppa! Nawet nie wiesz, jak mnie wystraszyłeś!  - Seo Jin krzyknęła oburzona w stronę Sunggyu.
- A co ja mam powiedzieć? Przyjechałem sprawdzić, czy wszystko w porządku, a na dzień dobry drzwi były otwarte. Co by było, gdybym nie był Gyu, a jakimś psycholem, włamywaczem, albo co gorsza mordercą?!
- Nie krzycz. Proszę.
- Krzyczę, bo się martwię. Seo Jin zrozum, że wciąż jesteś dla mnie bardzo ważna i nie chcę, żeby coś ci się stało.
- Mimo wszystko, nie powinieneś! Mogłeś zostawić chociaż jakąś głupią kartkę na poduszce. Myślałam, że umrę.
- Już? Już się uspokoiłaś? – powiedział z poważną miną.
- Jutro idę do kliniki. Odwiedzisz mnie czasem? Z chłopakami? – zapytała smutno. Po czym przytuliła się do niego.
- Nie uwolnisz się od nas.

                Cały dzień dziewczyna spędziła w mieszkaniu. Spakowała trochę rzeczy, które mogą się jej przydać, gdy będzie na leczeniu. Kilka razy dzwonił jej telefon, jednak nie odbierała. Nie miała ochoty na rozmowę z nikim, a tym bardziej z matką. Kiedy ogarnęła już mieszkanie i bagaż, który zabierze do kliniki wezwała taksówkę i pojechała do przyjaciół. Wcześniej uprzedziła Sunggyu, że przyjedzie, żeby chłopaki byli na miejscu. Dwadzieścia minut jazdy zwieńczyło pojawienie się pod mieszkaniem siódemki chłopaków. Seo Jin zapłaciła taksówkarzowi i po chwili, wolnym krokiem zmierzała schodami na piętro chłopaków. Zapukała delikatnie do drzwi, które po chwili otworzyła. Weszła do środka, gdzie jak zwykle panował zgiełk. Uśmiechnęła się, kiedy zobaczyła Dongwoo tarzającego się po ziemi a nad nim Howona, który próbował zabrać mu coś z rąk. Zdjęła buty i weszła w głąb mieszkania i dała znać, że przyszła. Przed staranowaniem uchronił ją Gyu, który zgromił chłopaków wzrokiem. Sam jednak przytulił ją do siebie, jakby chcąc dodać otuchy.

- Chcesz coś do picia? – zapytał.
- Nie oppa. Usiądźmy – uśmiechnęła się smutno i zajęła miejsce na fotelu. – Wstępnie mieliście nie wiedzieć. Ale po prostu nie chcę zostać z tym sama. Jutro idę do kliniki.
- To już pewne? – zapytał Sunggyu, nie zwracając uwagi na to, że chłopaki nie wiedzą o co chodzi.
- Tak. Dlatego przyjechałam. Po prostu wiem, że będąc tam sama dostanę na głowę. Chcę, żebyście mnie czasem odwiedzali.
- Ale co się dzieje? – zapytał zmartwiony Woohyun.
- Mam nawrót białaczki… 

~


Już niedługo planuję rozkręcić trochę to opowiadanie. Tym razem rozdział trochę krótszy, bo inaczej bardzo by mi nie pasowało :)
Mam pytanie do Was. Bardzo ważne. Na początku nie chciałam bardziej mieszać, dlatego chcę znać Waszą opinię. Chciałabym (jeszcze nie teraz, bo to by mi psuło koncepcję) wprowadzić do opowiadania chłopaków z GOT7. Nie wszystkich, bo wszyscy mi do szczęścia nie potrzebni :P Dajcie znać, co o tym myślicie :)